Mam w życiu to szczęście, że robię to, co kocham

2019-05-12
Mam w życiu to szczęście, że robię to, co kocham Kiedy po raz pierwszy pojawił się w Pani głowie pomysł, by zająć się projektowaniem ubrań? Czy jako mała dziewczynka już ubierała Pani lalki? Jak to się zaczęło?

- Nie pamiętam dokładnie, w którym momencie mojego życia podjęłam decyzję o tym, co dzisiaj robię. Maszyna do szycia w moim rodzinnym domu była odkąd pamiętam. Moja mama była krawcową, tak samo, jak moja babcia. Dla lalek jako mała dziewczynka szyłam od zawsze, razem z koleżankami brałyśmy koc, pudełko z materiałami, igły, nitki, lalki oczywiści i znikałyśmy w swoim świecie. Z Polski wyjechaliśmy z moim mężem Darkiem w 2003 roku, spędziliśmy 7 lat w Londynie, w mieście, za którym nieraz tęsknie, bo to właśnie tam, podczas spacerów po modowych ulicach, mijaniu ciekawie, odważnie ubranych ludzi nastąpiła zmiana. Zmiana, która podpowiedziała mi, że nie będę tylko szyła, będę przede wszystkim projektowała i tworzyła ubrania. Jestem technologiem odzieżowym, więc o tyle łatwiej było nam zacząć przygodę z projektowanie i produkowaniem ubrań. Moja praca jest moją pasją i mam to szczęście, że robię w życiu to, co kocham.

Pamięta Pani początki firmy? Gdzie i jak odbywało się szycie? Jak to wszystko wyglądało?


- Z Londynu wróciliśmy z Darkiem w kwietniu 2010 roku, byłam w 12 tyg ciąży. Janek, nasz synek, urodził się w październiku. W styczniu 2011 zarejestrowaliśmy działalność gospodarczą, marka KORTAS zaczęła funkcjonować. Od Urzędu Pracy otrzymaliśmy 18.000 zł na nowo powstałą działalność gospodarczą, kupiliśmy maszyny szwalnicze. Na początku pracownia mieściła się w naszym mieszkaniu, pomiędzy karmieniami projektowałam i szyłam ubrania, które sprzedawaliśmy głównie w internecie. Pierwszego pracownika zatrudniliśmy we wrześniu 2012 roku, byłam w drugiej ciąży z Lenką. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że czas szybko leci, i lada moment jak brzuch będzie większy, nie będzie już tak łatwo siedzieć przy maszynie. Był to nasz jedyny dochód i nie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby coś poszło nie tak :) Od tego momentu wszystko potoczyło się bardzo szybko... Pracownie szybko przenieśliśmy z naszego mieszkania do wynajętego lokalu, głównie dlatego, że zatrudniliśmy kolejną osobę... w domu nie było warunków na więcej maszyn. Nie trwało to długo, nasze ubrania sprzedawaliśmy również za granicą, znowu brakowało nam miejsca. W lipcu 2015 roku wynajęliśmy lokal w centrum naszego miasta. Rynek 16, to tam mieścił się pierwszy nasz sklep, w którym od godz 6-14 można było posłuchać maszyn, na których Panie szyły ubrania. Pracowało tam z nami 10 osób. Długo tam znowu nie byliśmy, ponieważ chcąc wstawić kolejny, piąty komplet maszyn zabrakło nam miejsca. Jedna osoba szyje na dwóch maszynach, stębnówka i overlock. Zaczęliśmy szukać lokalu na sklep i pracownię, rozdzieliliśmy się.

Co się zmieniło przez ten czas? Jak dziś wygląda proces szycia? Ile osób pracuje nad rozwojem marki? 

- Dzisiaj, po czterech latach odkąd wyszliśmy na ulicę, salon firmowy w Świdnicy mieści się na ul.Długiej 8, pracownia zaraz za rogiem na ul. Spółdzielczej 2. Proces szycia nie uległ zmianie, od samego początku jedną sztukę odzieży szyje jedna krawcowa. Nie jest to ekonomiczne rozwiązanie, ale daje najlepsze rezultaty jakościowe. Nie jestem zwolennikiem procesu produkcyjnego, w którym jedna osoba przez kilka lat wszywa tylko rękawy. W Kortas najważniejsza jest jakość, nasz Klient jest świadomy tego, co kupuje. W samej pracowni razem ze mną i moim mężem Darkiem pracuje 10 osób. W salonie na Długiej jest Sylwia, w CH Magnolia Park we Wrocławiu są zatrudnione 3 osoby - Małgorzata, Bożena, Alicja.

Czy udało się w tym czasie zbudować pozycję na tyle, by mieć stałe grono klientek, stały rynek zbytu? Co najbardziej urzeka klientki w tworzonych przez Panią ubraniach? Co mówią, gdy wracają na kolejne zakupy?

- KORTAS to nie jest szybka moda, KORTAS to jest slow fashion, moda odpowiedzialna, świadoma, etyczna i zdrowa. Dzisiaj, kiedy zewsząd zalewają nas plastikowe ubrania uszyte z poliestru, ubrania, które wytrzymają kilka prań, ważne jest to, aby móc kupić dobry produkt, który jest w zgodzie z nami i dumnie go nosimy. Ubranie, które zostało uszyte z poszanowaniem pracy ludzkich rąk w etycznych warunkach. Nie mamy kilku kolekcji w roku, a to wszystko dlatego, że ubrania powinny do siebie pasować jak puzzle, w slow fashion nie chodzi o ilość, ale o jakość ubrań. Ubrań, które świadomie wybieramy i zapraszamy do naszej szafy. Szanujemy je. Dla mnie jako projektanta ważna jest prostota i myślę, że to lubią Klientki Kortas w naszych ubraniach. Za prostotą i minimalizmem jest wygoda. Nasze ubrania są szyte tylko z dzianiny bawełnianej. Nie są przez to sportowe, są wygodne i funkcjonalne. Dlaczego dzianina bawełniana? Dlatego, że w Polsce niczego innego już się nie produkuje. Jest jeszcze len, który lada moment u nas zagości, ale to jest jeszcze w fazie projektu ;) W KORTAS dostajemy emocje, historię, rozmowę. Uwielbiam spotykać się z Klientkami, swoje ubranie zawsze poznam na ulicy. Mijając się, zawsze się do siebie uśmiechamy.

Jak wygląda proces tworzenia danej odzieży? Czy to jest tak, że np. gotuje Pani obiad i nagle widzi Pani przed oczami model odzieży i jest olśnienie, że tak, to jest to? Czy raczej jest odwrotnie – bierze Pani szkicownik, ołówek i pieczołowicie pomalutku tworzy ubranie?

- Nigdy nie zaczynam od rysunku, w mojej głowie zawsze jest wiele projektów ;) Konstruuje, szyję i patrzę. Między mną a projektem musi być to coś, często nazywam to chemią ;) Zmieniam konstrukcję, eksperymentuję, patrzę czego mi jeszcze brakuje w szafie :) Jest to bardzo spontaniczne, a najbardziej efektywnie pracuje jak jestem przy tzw. ścianie. Mam świetny zespół, który w bardzo szybkim tempie reaguje na dany projekt. Czasem odszywamy kilka podobnych rzeczy, zanim dojdziemy do tego właściwego, idealnego :)

Co jest najtrudniejsze w pracy przedsiębiorcy? Jakie są plusy i minusy bycia szefem dla samej siebie?

- Ojej, trudne pytanie. Jestem żoną i mamą dwójki dzieci. Często brakuje mi regularnych godzin pracy, niestety nie da się nie przynosić pracy do domu. Od jakiegoś czasu pracuję z kalendarzem. Dzięki temu, że razem z mężem pracujemy w Kortas, jest nam łatwiej prowadzić biznes, w którym oby dwoje się spełniamy.

Dużo się dzisiaj mówi o odpowiedzialności wobec społeczeństwa, ziemi. W jaki sposób zachęciłaby Pani świdniczan do zakupu ubrań od lokalnych twórców, szytych w naszym kraju, ze sprawdzonych materiałów, a nie tych z marketu? 

- To od nas samych zależy, co na siebie ubierzemy. Każdy z nas codziennie rano staje przed szafą i wyciąga z niej to, co wcześniej włożył. Można w szafie mieć masę ubrań, ubrań, które kupiliśmy pod wpływem impulsu, ponieważ była promocja. Ubrań, które często wiszą jeszcze z metkami, lub takich, które kompletnie nam do niczego nie pasują. Co jest ważne ? Ważne jest to, aby nasze ubrania były naturalne. Nie kupujmy poliestrowych rzeczy, to tak jakbyśmy założyli na siebie plastikowy worek. Ciało nie oddycha, pomijając już to, ile czasu rozkłada się w ziemi ubranie, które wyrzucimy. Piorąc ubranie poliestrowe wypłukują się mikrowłókna, które trafiają do systemów wodnych, wodę z mikrowłóknem piją ryby, a my jemy ryby... Kupując mniej i świadomiej mniej ubrań wyrzucamy. Nie zapominajmy o tym, że przemysł odzieżowy jest zaraz po petrochemii największym trucicielem na świecie. Kilka dni temu obchodziliśmy Fashion Revolution Week, po tragicznym zawaleniu się fabryki w Bangladeszu w 2013 roku, w której zginęło 1127 osób, powstała organizacja, która zadaje pytanie, czy wiesz kto uszył Twoje ubranie ? W KORTAS Wasze ubrania szyje Ewa, Iwona, Agnieszka, Jola, Ela, prasuje je Kasia, pakuje Wioleta, kroi Tomek i projektuje Aga i Darek :) W Kortas, tak jak w wielu lokalnych firmach otrzymasz historię, wybierając nasze produkty pomagasz nam się rozwijać i spełniać nasze marzenia. Wielu z nas kupując żywność czyta etykiety, tak samo powinno być z ubraniem, czytajmy składy surowcowe i poliestrom głośno mówmy NIE. Kupując lokalne produkty wspieramy rodziny mieszkające w naszym mieście, bo to MY świdniczanie tworzymy KORTAS.

Tym, co często w naszym społeczeństwie decyduje o wyborze danego produktu, jest cena. Nie każdego stać na kupno drogich ubrań, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę, w jaki sposób są one tworzone. Czy istnieje według Pani możliwość wypracowania alternatywy, żeby ubrania tworzone lokalnie uczynić przystępniejszymi dla kieszeni tak, by nie stanowiły one wyłącznie towaru ekskluzywnego? Co musiałoby się zmienić w naszym kraju, żeby obniżyć koszty produkcji? Czy jest taka możliwość?

- Cena każdego ubrania jest liczona z ołówkiem w ręku. Pracujemy na polskich dzianinach posiadających certyfikat Oeko Tex 100, których zakup nie jest niski. W Kortas pracuje 14 osób, zatrudnionych na umowę o pracę, wynajmujemy 3 lokale ( pracownia, sklep w Świdnicy, sklep w galerii handlowej Magnolia Park we Wrocławiu ), odprowadzamy legalnie podatki w Polsce. Koszty związane z utrzymaniem i prowadzeniem firmy są bardzo wysokie. Bluzka, która kosztuje 129 zł, nie daje nam wiele zarobku, staramy się aby cena była zrównoważona i przyjazna dla Klienta. Bardzo wielu naszych Klientów, którzy przekonali się do jakości naszych ubrań, głośno mówi, że nie stać ich na tanie ubrania. Dlaczego ? Ponieważ kupując bluzkę za 50 zł, zaraz musimy kupić kolejną i kolejną. Te produkty nie są trwałe i starczają na krótko. Uważam, że lepiej jest mieć w szafie mniej ubrań, ubrań, które nie są dyktowane chwilowymi trendami, takich które posłużą nam na dłużej.

Jakie są Pani plany na najbliższe miesiące? Czekają nas jakieś nowości w asortymencie, rozwój firmy?

- Tak, lada moment zagości u nas dzianina bambusowa, która ma niesamowite właściwości. Powstają z niej bluzki i sukienki. Ruszamy z blogiem, na którym jako specjalista w swojej branży, dzięki wykształceniu technicznemu, które posiadam będę poruszała wiele ciekawych tematów. Może jakieś warsztaty, kursy dla osób które lubią szyć :) Poza Świdnicę i Wrocław na ten moment stacjonarnie nie wychodzimy.

Agnieszka Komaniecka & Aga Kortas
Pokaż więcej wpisów z Maj 2019
pixel